Park Wodny w Tychach przeprasza za sprawdzanie „zegarków" podczas ewakuacji

Park Wodny w Tychach oficjalnie przeprosił za zachowanie swoich pracowników podczas sobotniej ewakuacji obiektu. Gdy włączył się alarm przeciwpożarowy klienci wybiegli na zewnątrz, ale najpierw musieli oddać swoje opaski. „Posypujemy głowę popiołem".

Park wodny w tychach

W ostatnią sobotę, 18 lutego W Wodnym Parku Tychy włączył się alarm pożarowy. Zaczęła się ewakuacja. Część klientów została wyprowadzona na zewnątrz, gdzie temperatura wynosiła 6 stopni Celsjusza, a pozostali musieli tłoczyć się w kolejce, żeby zwrócić opaski.

Według relacji klientów, na terenie obiektu panował chaos.

- Ludzie zaczęli się niepokoić, część zaczęła kierować się w stronę szatni. Po chwili ratownik nakazał wszystkim wyjść z basenu, a byliśmy na zewnątrz, gdzie temperatura powietrza wynosiła 6 stopni Celsjusza! Po protestach ludzi, którzy nie chcieli marznąć, nakazał z powrotem wejść do budynku i kierować się do szatni (…) Nas natomiast skierowano do bocznego wyjścia ewakuacyjnego, gdzie w samych kąpielówkach znaleźliśmy się na zewnątrz budynku. Na szczęście po chwili dostaliśmy koce termiczne i pantofle - napisał jeden z użytkowników Wykopu.

Park Wodny przeprasza

Początkowo zarząd Parku Wodnego w Tychach zapewniał, że nic złego się nie działo, a opaski były sprawdzone po to, żeby dowiedzieć się ile osób jest w obiekcie. A poza tym, czynności strażaków i tak już się zakończyły. Oświadczenie o podobnej treści pojawiło się na facebookowej stronie placówki, ale... została wyłączona możliwość komentowania.

Po kilku dniach władze obiektu chyba przemyślały sprawę, bo pojawiły się... przeprosiny.

- Zawiodła komunikacja z klientami w trakcie prowadzonej akcji. Przebywający w obiekcie Goście nie wiedzieli, że zagrożenia pożarem nie ma i że alarm został odwołany. Kiedy alarm pożarowy okazał się fałszywy, system zarządzający budynkiem wrócił do stanu, w którym drzwi ewakuacyjne są zablokowane. Nie wiedząc o tym, część Klientów próbowała sforsować drzwi ewakuacyjne, aktywując alarm antywłamaniowy. Zrozumiałe, że bez odpowiedniej informacji, można było odebrać sygnał dźwiękowy tego alarmu jako kontynuację alarmu pożarowego. Niepokój i stres w takich okolicznościach są naturalną reakcją - czytamy w oświadczeniu Parku Wodnego w Tychach.

W oświadczeniu możemy przeczytać, że na miejscu zabrakło wyraźnego zaznaczenia ze strony pracowników, że alarm pożarowy był fałszywy.

- Nasi pracownicy starali się uspokoić Klientów, ale w ogólnym zamieszaniu nie przebili się z komunikatem, że faktycznego zagrożenia nie ma. Bijemy się więc w pierś i podejmujemy środki zaradcze - poinformowano.

Stres, wyzwiska i panika

Park Wodny w oświadczeniu podkreślił, że pracownicy obiektu też podczas alarmu przeciwpożarowego działali w sytuacji stresowej, dlatego nie wszystko potoczyło się tak jak należy.

- Nasi pracownicy również działali w sytuacji stresowej, potęgowanej przez wyzwiska, żądania natychmiastowego zwrotu gotówki itp. To wpłynęło na tempo obsługiwania Klientów i powstanie zatorów. Podkreślamy, że odbiór opasek odbywał się już po zakończeniu właściwej akcji ewakuacyjnej, ale w trakcie wywołanego alarmu przeciwwłamaniowego - czytamy w oświadczeniu.

- Wszystkich, których ta sytuacja dotknęła osobiście, najmocniej przepraszamy. Dokładamy starań, aby więcej się nie powtórzyła - zapewnia Park Wodny w Tychach.

Wodny Park Tychy

Może Cię zainteresować:

Ewakuacja Wodnego Parku w Tychach. Klienci czekali w kolejce, żeby zwrócić opaski

Autor: Patryk Osadnik

20/02/2023

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon