Ceny niskie, ruch umiarkowany. A asortyment? Sprawdziliśmy, jak działa pierwszy sklep socjalny w mieście

Niedawno otwarto w Tychach pierwszy sklep socjalny. Placówka należąca do Spichlerza, ogólnopolskiej sieci sklepów socjalnych, stworzonej przez Fundację Wolne Miejsce, działa na terenie hal targowych. Sprawdziliśmy, jak działa.

Arkadiusz Korejwo
Sklep socjalny w Tychach

Przypomnijmy, że pierwszy tego typu sklep powstał w Katowicach w 2020 roku, kolejny – w Warszawie. Dziś takich sklepów istnieje już kilka. Sieć stworzyła Fundacja Wolne Miejsce, znana wcześniej między innymi z organizowania Metropolitalnej Wigilii dla Samotnych czy Śniadania Wielkanocnego, stworzonego wspólnie z GZM. Tyski sklep działa już od ponad dwóch tygodni. Sprawdziliśmy, jak w praktyce przyjmuje się pomysł na zakupy za „półdarmo” dla seniorów i innych potrzebujących.

W soboty otwarte dla wszystkich

Sklep działa na pierwszym piętrze tyskich hal targowych przy ul. Piłsudskiego, w nieco oddzielonej od głównych korytarzy hali. W asortymencie znajdziemy różne produkty pierwszej potrzeby w cenach stanowiących średnio połowę bieżących cen detalicznych. Znajdziemy tu między innymi nabiał, mrożonki, chemię gospodarczą, podstawowe przyprawy, konserwy czy przetwory. W soboty, gdy skorzystać ze sklepu może każdy chętny, placówka zamyka się wcześniej – działa wtedy w godzinach od 9 do 13. W pozostałe dni sklep obsługuje – do godziny 16 – tylko klientów 60+ oraz osoby ze specjalnym skierowaniem z MOPS wydawanym na podstawie dochodów.

Przy sklepie działa także skromna kafeteria, gdzie można usiąść na miękkich kanapach i napić taniej kawy z ekspresu czy herbaty. Jest także kącik dla dzieci – pełen pluszaków.

Tyski sklep różni się nieco formatem od katowickich, gdzie obsługuje się klientów tylko na podstawie skierowania z MOPS. Jak mówi nam Anna Baltyn, kierowniczka tyskiego sklepu, asortyment i sieć dostawców są dopiero rozwijane – na razie brakuje np. popularnych produktów mącznych. Duży wpływ na taki stan rzeczy ma sytuacja na Ukrainie, bowiem, jak tłumaczy pani Anna, magazyny przekazują dużą część produktów do punktów logistycznych znajdujących się na wschodniej granicy. Nie znaczy to jednak, że sklep świeci pustkami. Wręcz przeciwnie, po pierwszym tygodniu półki pełne są miodu, słodyczy, jogurtów, pieluch czy słoików z konserwami, a ze skrzynek „wyglądają” pęki świeżych warzyw. Znaleźć można tu też napój słodowo-karmelowy czy... słomki do picia z makaronu.

Ceny? Niskie. I zaokrąglone

W minioną sobotę zorganizowano dzień otwarty dla wszystkich – ruch był umiarkowany. Jest młode małżeństwo, a także pani Urszula, kobieta w średnim wieku, która jest mile zaskoczona asortymentem kosmetyków i chemii oraz możliwością kupienia litrowego słoika przecieru jabłkowego za trzy złote. Uprzejme kasjerki, pośród nich pani Barbara – doświadczona wolontariuszka, cierpliwie odpowiadają na wszystkie pytania.

A ceny? Puszka napoju karmelowego, markowy napój mleczny i słoiczek bulionu w koncentracie kosztują łącznie równe pięć złotych (większość cen jest dla ułatwienia zaokrąglona). Kiedy tylko uregulują się dostawy kolejnych popularnych produktów, możliwe będzie zapewne zrobienie tu nawet „kompletnych” podstawowych zakupów.

Arkadiusz Korejwo